wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 2-Powrót sielanki? Nie dla wszystkich...


Po chwili byli na błoniach. Na niebie nie było ani jednej chmurki, księżyc dawał za to jasne światło i odbijał się w tafli jeziora. Usiedli na ławce przy jeziorze.

-O, czym chciałaś porozmawiać? -zapytał Puchom, patrząc w jej oczy.

-Luck, ja...-westchnęła.-Musimy porozmawiać o nas. Ostatnio cos się pomiędzy nami psuje i ja nie chce...

-Zrywasz ze mną? -przerwał jej, podnosząc się z ławki.

-Luck, posłuchaj mnie!-również wstała.

-Zrywasz ze mną? Ze mną? Naprawdę?-pierwszy raz podniósł na nią głos.

-Grey! Siadaj i posłuchaj mnie!-wybuchła Sophie.

Dopiero jej słowa opamiętały Puchona, usiadł z powrotem na ławce i spojrzał na brunetkę spode łba.

-Nie zrywam z tobą, bo jesteś dla mnie naprawdę bardzo ważny, ale chcę cię prosić abyśmy oboje się jeszcze bardziej zaangażowali. Musimy pokonać ten kryzys.-spojrzała mu w oczy.

-Przepraszam, że się uniosłem. Bałem się, że zrywasz ze mną, a tego bym  nie przeżył. Jesteś dla mnie naprawdę ważna i jeśli tylko chcesz to spróbujemy od początku.-przytulił ją i delikatnie pocałował. Delikatnie, ale stanowczo, po chwili oddała pocałunek, ale nie czuła tego "czegoś" co było pomiędzy nimi wcześniej. Tego przyśpieszonego rytmu serca, tych przysłowiowych motylków w brzuchu. Nie czuła, tego jednak miała nadzieję, że to się zmieni, że ich relacja nie będzie poprawna, tylko romantyczna, że znów się w nim zakocha.

***

-Stary, tu śmierdzi gorzej niż w chacie gajowego!-do Pokoju Wspólnego wparował Prefekt Naczelny, krzycząc, aby każdy go usłyszał.-To dopiero pierwszy dzień szkoły, a tu jest gorszy chlew niż w Gryffindorze.-a wiedział to, bo przed chwilą był gościem w Wieży Lwa.

Scorpius Malfoy był Prefektem Naczelnym Slytherinu a zarazem kopią swojego ojca. Może z drobnym błędem, ponieważ chłopak miał jak na Malfoy'a przystało tlenione blond włosy, jednak jego oczy nie były szare, a czekoladowe. Nie był też czarodziejem czystej krwi, lecz półkrwi. Jego matką była mugolaczka Hemiona Granger, jednak od osiemnastu lat Malfoy. Z charakteru był bardzo podobny do ojca, jednak Tiara przez długi czas zastanawiała się czy nie przydzielić go do Gryfonów. Jednak przywiązanie jego matki do jej domu, wyszło w życiu uczuciowym chłopaka. Od dwóch lat był zakochany w Gryfonce, z którą związał się w zeszłym roku wywołując lekkie zdziwienie.

-Scorpius, nie denerwuj się.-poklepał go po ramieniu jego serdeczny przyjaciel Albus Potter.-Ogarniemy to, prawda?-zapytał zgromadzonych w salonie Ślizgonów.

-Mam nadzieję.-mruknął pod nosem i udał się do swojego prywatnego dormitorium, zabierając jakiemuś Ślizgonowi butelkę ognistego płynu.

-Oddawaj Malfoy, to moje.-burknął chłopak, próbując odebrać Prefektowi butelkę.

-Konfiskuje to, i jeśli jeszcze raz cię z tym zobaczę, to pożałujesz Zabini.-odepchnął chłopaka na fotel.

-Dupek.-mruknął Luis Zabini pod nosem, jednak sam zainteresowany miał dobry słuch i go usłyszał.

-Co powiedziałeś?-zapytał stając naprzeciw niego i ciskając w niego złowrogim wzrokiem.

-Co słuch naszego podlizywacza zawodzi?-powiedział z ironicznym uśmiechem.

Wszyscy, którzy zainteresowali się ową scenką wstrzymali oddechem, czekając na ruch blondyna. Mieli nadzieję, że Scorpius nie da za wygraną Zabiniemu i zetrze mu z twarzy ten ironiczny uśmieszek. wszyscy mieli już dość wiecznie nietrzeźwego nastolatka, który do wszystkich miał jakieś wyrzuty. Ich nadzieją, był Prefekt Naczelny. Wszyscy z skupieniu obserwowali rękę siódmoklasisty, która sięga ku kieszeni, z której wystawała mu różdżka.

Po chwili przy gardle szóstoklasisty widniała różdżka chłopaka panny Weasley.

-Masz jeszcze coś do mnie?-zapytał patrząc mu w oczy.

Chłopak przywołał znów na twarz ironiczny uśmieszek i próbował odepchnąć chłopaka. Nagle podbiegł ktoś, kto próbował ich rozdzielić. Wyciągnął z ręki blondyna różdżkę, a Zabiniego popchnął na fotel tak mocno, że ten musiał rozcierać obite ramię. Po chwili oddał blondynowi różdżkę.

-Dzięki, Neil.-powiedział blondyn i poklepał młodszego chłopaka po ramieniu.

-Należało mu się. Czasem mam ochotę walnąć w niego Avadą.-przewrócił oczami młodszy z Zabinich.

Miał dość idiotycznego zachowania brata, który zaczynał się we wszystko, co się rusza. Najbardziej nie nawidził Gryfonów. A jeszcze gorzej było, kiedy przesądził z Ognistą. Nie miał wyboru, musiał zakończyć szarpaninę Prefekta z jego bratem, ku nieszczęściu większości gapiów. Chociaż nie nawiadził swojego brata, nie chciał, aby miał jeszcze więcej problemów. Zamienił jeszcze kilka słów z młodym Malfoy'em i poszedł do swojego dormitorium. Był zmęczony, choć dopiero kilka godzin temu przyjechał do szkoły. Położył się i zamknął oczy. Miał nadzieję, na chwilę snu, jednak on nie przychodził. Leżał tak dobrą godzinę, a wciąż miał świadomość. W końcu wstał z łóżka i rozejrzał się po pokoju. Nic się nie zmieniło, tylko dziś dormitorium było puste. ubrał skórzaną kurtkę i wyszedł z sypialni. Postanowił przejść się po błoniach i trochę pomyśleć. Przeszedł przez salon, nie zatrzymując się na wołanie swoich przyjaciół.

-Idę na spacer.-powiedział Laurze i wyszedł.

W ciszy przeszedł koło Wielkiej Sali i skierował się ku wyjściu. Minął w drzwiach jakiegoś Puchona, jednak nie patrzyli na siebie. Wyszedł, a jego ciało owiał zimny wiatr. Jak na to, że był dopiero wrzesień wieczory i noce były chłodne, żeby nie powiedzieć, że zimne. Zapinając kurtkę kierował swe kroki ku jeziorze. Woda była spokojna. Usiadł i rozprysnął trochę ręką. Lubił wodę, chyba jeszcze bardziej niż latanie. Lubił czuć jej opór, kiedy w niej pływał oraz tą ochłodę, kiedy z niej wychodził w upalne dni. Pod wodą mógł przebywać godzinami, lub tyle na ile czasu starczyło mu tlenu. Był wtedy w innym świecie, jego serce przyśpieszało, ciało próbowało zatrzymać ciepło, a on patrzył na ten cały świat innymi oczami. Uśmiechnął się do siebie, lecz po chwili jego ciałem przeszedł drzesz a następnie usłyszał znajomy, lekko drwiący głos.

-Co Zabini, na sentymenty ci się zebrało?-zapytała dziewczyna, a on odwracając się natrafił na ciemnobrązowe oczy i już wiedział, z kim ma do czynienia.

-Chciałabyś.-skwitował i posłał jej delikatny uśmiech.

Spojrzałam na niego jak na jakiegoś dziwaka, i rzucając tekst "czy ty się, aby dobrze czujesz" ruszyła wesoło ku zamku.

Przeczesał włosy i zamknął oczy. Wyobraźnia podsunęła mu pod nos ostatnie wakacje, ni te, z których teraz wrócili tylko te jeszcze wcześniejsze. Byli na nich całą rodziną. Mama, tata, on, Luis oraz Amanda. Pływali w basenie, śmiali się, rozmawiali. Teraz już tak nie będzie.-pomyślał i potrząsnął głową.

Teraz wszystko będzie inaczej.-mruknął pod nosem i utkwił swój wzrok na białym satelicie Ziemi.

***

-Gdzie byłaś tak długo?-takimi słowa została przywitana, kiedy weszła do dormitorium.

-Na błoniach?-odpowiedziała siadając na łóżku.

Jej współlokatorki siedziały na puchatym, czerwonym dywanie i malowały paznokcie. Kochała te dziewczyny, choć czasem za bardzo chciały pomagać. Przeciągnęła się zmęczona. Wzięła ze sobą pidżamę i weszła do łazienki. Była bardzo mała, więc nie było tu nic po za umywalką, wąską szafką na ich kosmetyki oraz wanną. Okręciła kurki z wodą i stanęła przed dużym lustrem zamontowanym na drzwiach. Okręciła się wokół własnej osi i musiała przyznać, że przez te wakacje trochę się zmieniła. Jej włosy były trochę jaśniejsze i nie tak jak wcześniej kręcone, ale wyjątkowo proste. Jej oczy nabrały głębszej barwy, a rzęsy pomalowane tuszem wydawały się strasznie długie. Miała delikatne wcięcie w talii, oraz niemały biust. Nie lubiła go eksponować, więc najczęściej nosiła okrągłe dekolty. Czasem pozwalała sobie na głębsze dekolty, jednak nie często. Zakręciła wodę i zdjęła lnianą sukienkę. Weszła do ciepłej wody i zamknęła oczy. Wda odprężyła jej mięśnie i po półgodzinnej kąpieli wyszła odprężona z wanny. Założyła swoją ulubioną pidżamę, szarą w różowe serduszka i wyszła do dormitorium. Położyła się na boku i popatrzyła na resztę dziewczyn siedzących i rozmawiających o chłopakach.

-A, co u Luck'a?-zapytała Sash.

-Dobrze. Idę spać jestem padnięta.-powiedziała Sophie i naciągnęła wyżej kołdrę.

***

Głośne buczenie budzika obudziła młodego Ślizgona. Otworzył oczy, ale za chwilę z powrotem je zamknął. Po chwili spróbował jeszcze raz, tym razem odwracając głowę od słońca. Przeciągnął się i wstał z łóżka. Jego przyjaciel jeszcze spał, chrapiąc po chwila. Uśmiechnął się i ruszył do łazienki, po drodze biorąc rzeczy na dziś. Kiedy wyszedł z powrotem, Anthony w dalszym w ciągu spał.

-Spóźni się, na sto procent.-pomyślał, podchodząc do biurka i spoglądając na plan.

Dziś mieli tylko sześć lekcji.

*Wtorek*

8.00-8.30-śniadanie

8.30-9.30-eliksiry

9.35-10.35-OpCM

10.40-11.40-Transumatacja

11.40-12.35-obiad

12.35-13.35-OnMS

13.40-14.40-historia magii

14.40-15.40-wolne

16.00-17.00-zaklęcia

18.00-kolacja

Zapakował potrzebne książki i odłożył torbę na stolik. Była punkt ósma, więc nie śpiesząc się ruszył na śniadanie. Przy jego stole było bardzo mało osób, więc nie wdając się w żadną dyskusję w ciągu dziesięciu minut zjadł jajecznicę. W drzwiach natknął się na pannę Black. Nie wiedział, czemu, spiorunowała go wzrokiem i ruszyła do lochów. Eliksiry.-mruknął pod nosem i ruszył w ślad za brunetką.

***

Nim się zorientowała skończyła wszystkie lekcje i szła właśnie z Evelin i Hugonem na kolację. Wielka Sala była już pełna uczniów, więc trochę zajęło nim zajęli miejsce. Siedziała pomiędzy przyjaciółmi, jedząc pieczonego kurczaka i słuchając kłótni Lily Potter z Evelin. Dziewczęta kłóciły się o...kolor lakieru do paznokci. Westchnęła i oszukała wzrokiem brata. Siedział obok Zabini'ego i mówił mu coś do ucha. Miała jeszcze zamiar wstąpić do biblioteki i wypożyczyć jakąś książkę, a ponieważ jej przyjaciele mieli jeszcze do odrobienia zadanie domowe, nie mogła im się na razie pokazywać. Dokończyła jedzenie i wyszła z Sali. Wspięła się po schodach do biblioteki i podeszła do jednego z najbardziej oddalonych regałów. Wzięła do ręki książkę o starożytnych magach i otworzyła ją na pierwszej stronie. Zdmuchnęła z niej kurz i postanowiła trochę poczytać. Księga miała ponad tysiąc stron, a nim się zorientowała bibliotekarka wygoniła ją i otrząsnęła z zaczytania. Z książką pod pachą wróciła do Pokoju Wspólnego, siadając niedaleko kominka, zagłębiła się z powrotem w lekturze.  W pewnej chwili wpadł na nią jakiś chłopak z młodszej klasy, wytrącając jej z ręki księgę, z której wypadła kartka. Brunetka podniosła ją i zaczęła czytać, a z każdym wersem jej oczy robiły się coraz większe.

---
Wróciłam! Przepraszam za tak długą nie obecność, jednak byłam z rodzinką na wakacjach i byłam niestety odcięta od internetu. Miłego końca wakacji i miłej lektury
Ela aka Mops :*