wtorek, 1 lipca 2014

Prolog- Przez 16 lat...

Hejcia! To opowiadanie mojej przyjaciółki, która niestety nie ma konta na bloggerze, więc będzie publikowała przeze mnie. Jestem z niej dumna, ponieważ kiedy sprawdzałam notkę gramatycznie było prawie idealnie. Ale ocenę zostawiam Wam.
Pozdrawiam, *Oleńka* w imieniu Elci :*


Do jednorodzinnego domu na obrzeżach Londynu wszedł wysoki brunet z siatkami zakupów w rękach.

-Wróciłem kochanie!-krzyknął i udał się do salonu.

Pokój urządzony był w ciepłych kolorach. Głównym punktem salonu był czarny kominek, obok, którego na ścianie znajdowało się wielkie okno z widokiem na zaśnieżony obecnie ogród. Naprzeciw kominka stała beżowa, skórzana sofa obok dwa fotele do kompletu. Na jednym z nich siedziała kobieta o czarnych włosach, trzymając na rękach dziecko.

-O! Kto nas odwiedził? Witaj As! Jak tam młody?-zapytał podchodząc do sofy i całując we policzek blondynkę w zaawansowanej ciąży.

-Płacze zdecydowanie mniej niż Rose.-szatynka uśmiechnęła się.

-Słuchajcie, słyszałem jak wychodziłem z Ministerstwa, że żona Malfoy'a wraca już do pracy.-opowiadał.

-W sumie Scorpius jest o pół roku starszy od Rose.-stwierdziła pani Black.

Rozległ się płacz dziecka trzymanego przez panią Wealsey. Astoria kołysała go póki nie zasnął. Kiedy rozległo się chrapanie małego Hugona, twarz pani Black pobledła.

-Kochanie, co się stało.-mąż kobiety zerwał się na równe nogi.

-MATTHEW! Zaczęło się!-krzyczała kobieta.

Matthew biegał po całym domu trzymając się za głowę.

Mat! Uspokój się! Teleportuj się z nią do Munga! On rodzi do cholery!-próbowała przemówić mu do rozsądku Astoria.

-Tak,tak...-powtarzał sobie podbiegając do żony i teleportując się.



-12 godzin później-



-Uspokój się.-mówiła do rozdygotanego Black'a pani Weasley

-Ale, dlaczego, jeszcze nic nie wiadomo? Jeśli coś się stało? Ile to może trwać.-opadł z głośnym stuknięciem na krzesło obok szatynki.

Jeśli coś jej, im się stanie nie daruję sobie. Co jeśli, któreś z dzieci umrze. Nie ona tego nie przeżyje. Czemu to trwa tak długo? Gdzie jest ten pieprzony lekarz? Co się dzieje?-myśli w jego głowie szalały jak galopujące konie.

Nagle otworzyły się drzwi i wyszedł z nich lekarz prowadzący ciążę pani Jean Black. Matthew podniósł się momentalnie z krzesła i podszedł do lekarza. Poparzył na niego wyczekującym wzrokiem, na co medyk uśmiechnął się promiennie.

-Gratuluję! Ma pan córkę i syna. Oboje są cali i zdrowi.-powiedział i uścisnął mu dłoń.

-A, co z Jean?-zapytał pełen obaw.

-Śpi, jest wyczerpana takim długim porodem. Ale wszystko będzie dobrze. Jeśli chce pan zobaczyć dzieci to proszę za mną.

Odwrócił się i posłał dziękujący uśmiech Astori. Odwzajemniła gest i popędziła go aby poszedł za lekarzem. Po chwili medyk zaprowadził go na salę gdzie leżała jego śpiąca po dużym wysiłku żona, a obok jej łóżka stały dwa inkubatory, a w nich dwa zawiniątka.

Moje dzieci.-pomyślał i uśmiechnął się.

dzieci, bliźniaki, bliźnięta, wcześniaki, inkubator



-11 lat później.-



-Sophie! Anthony! Śniadanie!-głos mamy obudził jedenastoletnie bliźniaki z głębokiego snu.

Dziewczynka momentalnie wyskoczyła z łóżka, podbiegła do szafy z ubraniami i wyciągnęła wyprasowany dzień wcześniej przez Jean Black strój*i pobiegła do łazienki. Rozczesała swoje brązowe proste włosy, umyła się i przebrała. Otworzyła drzwi, popychając swojego brata na podłogę.

-Sop!-krzyknął zły na bliźniaczkę.

Nie zwróciła na niego uwagi, wybiegła z pokoju i zbiegła po drewnianych schodach do białej kuchni.

-Dzień dobry!-powiedziała, siadając przy stole.

-Jak tam? Podekscytowana pierwszym dniem szkoły?-zapytał pan Black siadając obok córki.

-Bardzo. Ciekawe, do jakiego domu trafię?-zastanawiała się, póki do jadalnie nie wszedł jej bliźniak.

Podszedł do mamy, która poprawiła sweterek** zaniosła na stół cały talerz naleśników.

-Smacznego!-powiedziała i cała rodzina zajęła się jedzeniem.

Po 30 minutach odezwał się pan Black.

-Dobra, zbierajcie się, bo nie zdążymy na pociąg.-powiedział i całą rodziną teleportowali się na King Cross.



-Hogwart-



-Ceremonię Przydziału czas zacząć!-rozległ się głos wicedyrektora Hogwart, profesora Horacego Slughorn'a.-Kiedy kogoś wyczytam, podchodzi do mnie i zostaje przydzielony do odpowiedniego domu.

-Aben, Ben.-z tłumu wyszedł niski chłopak z mysimi włosami.

-Huffelpuff!-krzyknęła Tiara, a Puchoni zaczęli wiwatować.

Tiara przydzieliła jeszcze kilka uczniów, i nadeszła chwila naszego rodzeństwa.

-Black, Anthony-powiedziała Tiara , a Tony usiadł na stary stołu z Tiara na głowie.

-Gdzie mam cię przydzielić? Jesteś odważny, ale jesteś też sprytny. Masz dużą chłonność umysłu, więc niech będzie... SLYTHERIN!-krzyknęła Tiara, a Anthony usiadł przy stole Slytherin'u.

Teraz moja kolej.-pomyślała Sophie.

-Black, Sophie!- chwilę potem Sop siedziała z Tiara na głowie.

-Masz bardzo podobny umysł do umysłu brata, jednak cenisz sprawiedliwość oraz szczerość.  Niestety, będziesz musiała wytrzymać bez brata. GRYFFINDOR!- Sophie uśmiechnęła się i podeszła do stołu Gryfonów.

Chwilę potem dołączyli do niej jej sąsiad Hugon Wealsey oraz dziewczyna, którą poznała w pociągu Evelin McHeart.

Nim się obejrzała skończyła pierwszą klasę, zaprzyjaźniła się z Hugo i Evelin, z którą dzieliła dormitorium. Zdobyła też kilka szlabanów przez pewnego Ślizgona, przyjaciela jej brata Neil'a Zabini'ego. Potem minęła druga klasa, później trzecia, czwarta, piąta. Zdała śpiewająco SUMY na siedem wybitnych,  dwa powyżej oczekiwań oraz jeden nędzny z Astronomi, (ale, po co to, komu?).

Zaczęły się wakacje przed 6 klasą dla wszystkich uczniów, takich jak rodzeństwo Black, które mimo odmiennych domów mieli naprawdę dobry kontakt, i odkryli pewną moc. Mogli się porozumiewać telepatycznie, co dawało im przewagę na testach, czy tez w ratowaniu się podczas kłopotów.
-----
**strój Ton'ego
Anthony
*strój Sophie
11 lat

3 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że jestem zaciekawiona i będę zaglądać :D
    Mam nadzieję, że pierwszy rozdział już niebawem.
    Gratuluję i zapraszam do siebie na http://istnienie-dramione.blogspot.com
    Może Ci się spodoba :)
    Pozdrawiam i życzę weny, Vik. A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi także się podoba :D
    Od strony technicznej jest nieźle - interpunkcja okay, sam pomysł jest dobry.
    Ale, bo zawsze mam jakieś ALE:
    NIGDY, PRZENIGDY nie wstawiaj zdjęć strojów i tym podobnych. Albo musisz zjechać w dół, żeby zobaczyć o co chodzi, albo przejść na inną stronę. Ludzie są leniwi, nie lubią tego robić.
    Zamiast tego, spróbuj to jakoś kształtnie opisać. Ty ćwiczysz opisy, czytelnik wyobraźnię. Test się trochę wydłuża, ćwiczysz pisanie. Myślę, że to same plusy xDD
    Pozdrawiam,
    Mad.

    P.S. WERYFIKACJA OBRAZKOWA !

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, witaj :))
    Olu (bo mogę się tak zwracać, prawda?) nie wiem, czy to Twoja przyjaciółka zdecydowała o tym, jak będzie wyglądał prolog (czcionka itd.) ale te akurat skieruję ku Tobie. O tekście napiszę osobno. Jeśli chodzi o sam efekt wizualny notki, nie jestem nią zachwycona. Szablon jest ładny, lecz po chwili czytania boli mnie głowa. To nieco przeszkadza. Poza tym nie rozumiem, czemu w jakiś sposób nie wyróżniłaś poszczególnych części tekstu: mam na myśli nagłówki, podtytuły, jak zwał, tak zwał, ale chodzi o jedno. "11 lat później" i reszta wygląda jakby było częścią ciągłego tekstu. Poza tym podobnie jak poprzedniczka powiem trochę o zdjęciach, które psują cały efekt. NIGDY nie wstawiaj ŻADNYCH ZDJĘĆ, w szczególności tych mających obrazować stroje bohaterów. To robi bardzo złe wrażenie.
    Teraz zaś zwrócę się do Eli odnośnie samego tekstu. Również ponarzekam na obrazki. NIGDY WIĘCEJ, ok? Wracając, prolog. Całkiem niezły, szybko się czyta, ale mam wrażenie, jakbym nie wiedziała za bardzo, o co chodzi. Zbyt szybko przeskakiwałaś z jednego wydarzenia do drugiego, w szczególności w końcówce, gdzie próbowałaś zawrzeć krótki opis pięciu lat w Hogwarcie. To zadziałało na Twoją niekorzyść, nad czym ubolewam. Wydaje mi się, że lepszy efekt odniosłabyś, rozciągając niektóre rzeczy do właściwych rozdziałów. Równie dobrze mogłabyś je tam tylko wspomnieć, a naprawdę byłoby to dla Ciebie z korzyścią. Poza tym w oczy rzuca się chaos. Same narodziny są dziwne, wiesz? Dopiero po przeczytaniu tekstu drugi raz zorientowałam się, o czym czytam i co się dzieję. I to musiałam skupić się bardziej niż na teście z fizyki (!) - a dotąd wydawało mi się to niemożliwe. Dużo błędów, w szczególności interpunkcyjnych i stylistycznych. Moim skromnym zdaniem przydałaby się beta, by to wszystko wyeliminować. Zawsze jakiś plus :) Również masz problem z zapisem dialogów. Pamiętaj:
    - Jest dobrze. - Sophia uśmiechnęła się.
    ale
    - Jest dobrze - powiedziała Sophia.
    Jeśli to, co jest po myślniku, dotyczy sposobu, w jaki ktoś mówi (powiedział, warknął, zapytał itp.) po dialogu nie dajesz kropki i po myślniku zaczynasz z małej litery. Dobrze o tym wiedzieć.
    Jeszcze odmiana wyrazów: Slytherinu, nie Slytherin'u. Apostrofa używamy najczęściej wtedy, gdy wyraz kończy się na "e" lub "y", choć i wtedy są wyjątki, np: Harrym, ale Harry'ego, Dumbledore'a, ale Dumbledorem. Proponuję trochę o tym poczytać. Powinnaś także pamiętać, że przed i po myślnikach stawiamy spacje. Przydałyby się również akapity, by tekst był bardziej czytelny... No i chciałabym więcej opisów :)
    Co do fabuły nie mogę się wypowiedzieć, lecz sam pomysł wydaje się bardzo ciekawy i zastanawiam się, jak wszystko rozwiniesz. Mam nadzieję, że z czasem wiele rzeczy ulegnie zmianie - na lepsze, oczywiście. I jak mówiłam, może zastanowisz się nad Betą? Na pewno pomogłaby Ci w tym.
    Uch, ja kończę, żeby komentarz nie urósł do wagi rozdziału ;3
    Tymczasem liczę, że rozpatrzysz moje uwagi i życzę Weny.
    Pozdrawiam,
    Francesca

    OdpowiedzUsuń