czwartek, 24 lipca 2014

W strugach deszczu...

Ulicami zalanego deszczem miasta przechadzała się brązowowłosa dziewczyna. Łzy, które obficie spływały po jej policzkach, mieszały się z zimnymi kroplami. Woda moczyła jej kręcone włosy, niechronione ani parasolem, ani kapturem. Nie oszczędzała również ubrań. Przechodnie oglądali się za płaczącą kobietą, kręcąc głowami ze zdziwienia i politowania.


Dlaczego to tak bolało? Przecież chciała tego od dawna, od początku. Kochała go, ale bała się... Zaangażowania, a następnie odrzucenia. Tego by nie przeżyła – w końcu był dla niej wszystkim, bała się go stracić, a jednak przecież zdecydowała się na radykalny, kończący ich związek krok. Odeszła. Próbowała zgonić tę decyzję na to, iż, mieli inne charaktery, inny plan na życie. Sama nie umiała nazwać tego, co ich połączyło. Znali się tyle lat... Czy to było przywiązanie? Przypadek? A może jednak miłość? To jedno z wielu pytań, na które nie umiała znaleźć odpowiedzi. Postąpiła tak, mając nadzieję, że znajdzie miłość, tę wspaniałą, która odbiera dech, o której pisali poeci. Okazało się inaczej… Nie chciała go unieszczęśliwiać, nawet kosztem własnego szczęścia. Nie potrafiła tak.


Starła łzy kłębiące się przy jej oczach, wierzchem dłoni. Poprawiła swój płaszcz i usiadła na jednej z mokrych od rzęsistego deszczu ławek. Rozejrzała się dookoła i uzmysłowiła sobie, że niegdyś dokładnie w tym samym miejscu wyznali sobie miłość. Cały ten czas wydawał się tak odległy… Kolejne łzy zamgliły jej oczy. Nie mogła już żałować. Zakończyła ich związek. Chociaż dała mu wyraźny powód, teraz odczuwała wyrzuty sumienia. Czy gdyby poczekała z tą decyzją, postąpiłaby inaczej? Kolejne pytanie pozostało bez odpowiedzi. Miała nadzieję, że ukochany dotrzyma obietnicy, którą jej dał. Teraz pozostała jej tylko ona.


Spotkała go ponownie dwa lata później. Zderzyli się na ulicy, a kiedy znów spojrzała w jego granatowe jak wzburzone morze oczy, dostrzegła w nich znajome radosne iskierki, które jednak znikły tak szybko, jak się pojawiły. Krótkie przywitanie, zamienili zaledwie kilka słów. Zapytał, jak się miewa. Standardowe, grzecznościowe pytania. Pożegnali się, po kilkunastu minutach grobowej ciszy. Jej serce, które jeszcze do siebie nie doszło, znów pękło niczym lustro rozbite na miliony kawałeczków. Zanim zniknął jej z pola widzenia, krzyknęła, czy pamiętał o obietnicy sprzed dwóch lat. Obrócił się, a jego kąciki jego warg uniosły się w smutnym uśmiechu.

Pamiętał, a jakże, ale problem w tym, że nie potrafił jej dopełnić. Kazała mu ponownie pokochać, lecz jak on miał tego dokonać, jeśli jego serce ciągle należało do dziewczyny, która kazała mu złożyć tę głupią obietnicę?

— A jak myślisz? — Po chwili dotarł do niej jego cichy szept.

Nie wiedziała. Gdyby jej serce już nie było w odłamkach, teraz pewnie pękłoby na dwoje. Jedna jego część wręcz błagała, by odwrócił się i odszedł. Druga nieco ciszej prosiła, aby po prostu podszedł i zapewnił, że dla niego nigdy nie mogłoby być nikogo innego. Nie minęła chwila, a już stał tuż obok.

— Nie wiem — odparła równie cicho. Po policzku spłynęła kolejna łza.

— Wiesz. 

Nie minęła chwila, a już stał tuż obok. Tak rozkosznie blisko… Jego wzrok ją paraliżował. Czuła jego oddech na swoich włosach. Był od niej sporo wyższy, bała się podnieść wzrok ku górze. Był tak blisko, czuła zapach perfum, tych samych, których używał, od kiedy pamiętała. Był tak blisko, a jednocześnie tak daleko od niej. Z jednej strony nie chciała znów bać się zaangażowania, a z drugiej tak bardzo pragnęła jego obecności. Jego warg składających na jej pomalowanych błyszczykiem ustach delikatny, pełen miłości pocałunek. Nawet samej jego obecności, za którą tak tęskniła.


— Wiesz — powtórzył i nachylił się nad nią, jakby odczytując kłębiące się w jej głowie myśli.

-*-
Oto miniaturka! Nie jest ona o nikim konkretnych, więc sami dobierzcie sobie bohaterów. Dedykuję ją Francesce , która pomogła mi ją skończyć. Jesteś cudowna i narażona na moje nękania, jak będę pisała następną. Jak Wam się podoba? Mi osobiście bardzo.

6 komentarzy:

  1. Witaj :)
    Odmienia się: Francesce :) To po pierwsze. Po drugie - dedyk zobowiązuje, więc jestem.
    Poza tym moją opinię już znasz. Bardzo mi się podoba, choć zapomniałam o paru błędach, wybacz. Ale to tylko przecinki, więc nie narzekam. Osobiście jestem z Ciebie bardzo dumna - miniaturka ma swój niepowtarzalny klimat, atmosferę, która prowokuje do łez. Jednakże przez to mam na myśli bardziej pozytywy. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że nie mam pojęcia, kim są bohaterzy - ot, taki szczegół. Ale możesz to zrzucić na karb mojego niewyspania, spokojnie.
    Mam nadzieję na więcej miniaturek. Pewnie równie dobrych. ;3 A przynajmniej na to liczę - i chyba mnie nie zawiedziesz, czyż nie?
    Pozdrawiam,
    Francesca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze, też jak ją przeczytałam całą, to kilka łez poleciało :) Jeszcze raz Ci dziękuję, za pomoc :)
      Mam w głowie już zarys kolejnej miniaturki, ale to dopiero we wrześniu!
      Pozdrawiam,
      *Oleńka*
      P.S.W sumie to autorką wszystkich postów powinna być Ela, ale jest do końca sierpnia na wakacjach, a na blogu musi coś się dziać :)

      Usuń
  2. Mogę napisać tylko jedno. Piękna. Dobry pomysł z anonimowością bohaterów. Wyobraźnia czytelników sama może tu zadziałać. Jak dla mnie byli to Draco i Hermiona...
    Pozdrawiam i życzę weny, abyś mogła znów stworzyć takie cudo.
    -----
    http://istnienie-dramione.blogspot.com
    Vik. A.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście napisałam komentarz, a później zawiesił się serwer. Wszystko na marne. Postaram się odtworzyć to wszystko, co napisałam wcześniej.
    Wpadłam tu przez zaproszenie na ASK'u i chociaż raz postanowiłam dotrzymać obietnicy. Nie zaglądam od dawna na żadne blogi, niczego nie komentuję, ale co mi tam. Przeczytałam tę miniaturkę, bo była krótka i nie padło w niej imię ani Hermiony ani Dracona. Pewnie większość czytelników myślało o Dramione przy zetknięciu z tym tekstem, ale nie ja. Wypleniłam to już ze swojego mózgu.
    Na początek trochę mniej przyjemnych rzeczy.
    Popełniasz wiele błędów stylistycznych i składniowych. Jeśli czyta to ktoś...oczytany, zauważa to wszystko i często ma problem z dotarciem do końca. Tak właśnie było ze mną. Nie uważasz na przecinki i często wyrzucasz rzeczownik na koniec zdania, co później ciężko brzmi. Radzę czytać tekst przed opublikowaniem. Współpraca z betą też nie zaszkodzi, jeśli sprawdzający ma jakiekolwiek doświadczenie i wiedzę.
    Co do samej historii... jest w porządku. Nie wzruszyłam się, ani nic. Poczułam tylko niedosyt, bo wszystko jest tu tak skrócone. Powtarzałaś w akapitach wciąż to samo. Zakończyła związek, zakończyła związek. Pomysł na miniaturkę jest dobry, a gdyby nad nim jeszcze pomyśleć, mógłby być ambitny.
    Twój styl jest jeszcze do dopracowania. Ćwiczenia czynią mistrza :) Myślę, że masz potencjał. Wystarczy nad tym posiedzieć.
    Mam nadzieję, że niczym nie uraziłam.
    Pozdrawiam,
    Edge

    OdpowiedzUsuń
  4. Przyznam szczerze, że trochę ciężko czytało mi się tę miniaturkę. Sama nie wiem dlaczego, moim zdaniem jest nieco chaotyczna . Ciężko mi się wypowiadać na ten temat, bo sama nie piszę idealnie i prawdę powiedziawszy nienawidzę oceniać prac innych, wiedząc, że moim do doskonałości wiele brakuje. W sumie nie wiem, co więcej powiedzieć. Pisz dalej, bo jak to mówią praktyka czyni mistrzem :)
    http://dramiona-la-fin-de-la-vie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj!
    W związku z Liebster Award kazali mi nominować 11 osób i padło m.in. na Ciebie! (Mój Borze, to brzmi jak jakaś reklama ;-;) Więcej szczegółów u mnie. (Reklama jak nic).
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń